Queer as folk - wirtualny świat Pittsburgha.

Brian Kinney
29 lat
Urodzony w Pittsburghu
Właściciel agencji reklamowej Kinnect

Whether you're 18, or you're 30, or you're 50, or you're 100. You will always be young and you will always be beautiful. You're Brian Kinney, for fuck's sake!

Czy można sobie wyobrazić bardziej oddające prawdę słowa? Nie. Brian Kinney zawsze będzie młody. Zawsze będzie piękny. I wcale nie dlatego, że zapłaci ludziom za wmawianie sobie tego czy przejdzie milion operacji plastycznych. To nie ma żadnego znaczenia. Ważne, że dopóki w jego głowie on sam jest młody, jest piękny – opinia innych nie ma żadnego znaczenia. Ten cyniczny mężczyzna nie tylko sprawia wrażenie zimnego dupka. On jest zimnym dupkiem. Może dlatego jest taki pociągający i każdy facet w Pittsburghu oddałby wiele, żeby się z nim przespać?

My rule has always been: “If I am not sucking your cock, then it’s none of your fucking business”.

Brian ma własną agencję reklamową, noszącą dumną nazwę „Kinnect”. Jest świetny w tym co robi. Tego nie można mu odmówić. Zna się na rzeczy. Wie, co się sprzeda, a co nie. Kieruje się zasadą, że cały świat krąży wokół seksu, a skoro tak – to on sprzeda się najlepiej. Lepiej nie próbować go wygryźć, to jest po prostu nie do zrobienia. Za bardzo zna się na swoim fachu, żeby ktokolwiek mógł mu tak po prostu zagrozić.

I don’t need an excuse to fuck.

Seks. Pieprzenie. Jebanie. To dla niego codzienność. Możesz spotkać go w dark-roomie, kiedy to ktoś mu obciąga i nie będzie to żadna nowość. Potem wróci do domu z kimś innym, kto odda mu się w całości, a potem będzie musiał wyjść. Nie ma mężczyzny, który zostałby u niego na noc. Taka opcja zwyczajnie nie istnieje. Kinney jest mężczyzną, dla którego uczucia innych nie mają żadnego znaczenia. Liczy się on. Jego cztery litery.

I don’t believe in love, I believe in fucking. It’s honest, it’s efficient – you get in and out with a maximum of pleasure and a minimum of bullshit.

Urodził się prawie trzydzieści lat temu, czego lepiej mu nie wypominać. Jego rodzice żyją, jednak Brian nie utrzymuje z nimi większego kontaktu. Oboje nie mają pojęcia jakiej orientacji jest ich syn i sam Kinney wolałby, żeby tak pozostało. Ma również siostrę – denerwują, płaczliwą zołzę, którą chętnie sprzedałby gdzieś na czarnym rynku. Nie wierzy w Boga ani kościół. Ostatni raz zajrzał tam jako mały chłopiec. Obecnie mieszka w centrum Pittsburgha, w lofcie, który kupił już dość dawno. Za nic jednak by go nie sprzedał. Jeździ czarnym jeepem.

No excuses. No apologies. No regrets.

Ma przyjaciół, którym jednak nie okazuje zbyt wiele czułości. W ogóle „czułość” jakby nie jest czymś, co występuje w jego słowniku. Nie łatwo przywiązuje się do ludzi i nikomu nie daje do siebie dość. Są jednak ludzie, którzy go po prostu znają. I mimo wszystko, kiedy przychodzi co do czego, oni też mogą liczyć na Pana i Władcę.